Pieczony udziec z dzika




Moim pierwszym przepisem na blogu będzie pieczony udziec z dzika. Jako, że mieszkamy w kawalerce i nie posiadamy piekarnika, mięso piekło się w prodiżu.
Kiedy się tu wprowadzaliśmy bardzo ubolewałam nad brakiem piekarnika, ale ku mojemu zaskoczeniu odkryliśmy to cudo. Zadzwoniłam do mamy na konsultację, co można w nim piec. Mama odpowiedziała: wszystko! I taka jest prawda, pieczemy w nim co dusza zapragnie i nie było by chyba jeszcze potrawy która nam nie wyszła. Ten cudowny wynalazek PRL-u znają nasze mamy i babcie z czasów kiedy nie było piekarników. Jak twierdzi moja mama, babcia piekła mięso tylko w prodiżu, twierdząc, że w piekarniku takie soczyste i miękkie nigdy nie wyjdzie.

Dziczyzna uznawana jest za jedną z najzdrowszych kategorii mięs. Ma bardzo niską zawartość tłuszczu, o czym przekonałam się podczas pieczenia, ponieważ niezbędne było podlewanie mięsa wodą, gdyż nie wytapiał się z niego prawie żaden tłuszcz. Dlatego też kluczowe było naszpikowanie mięsa kawałkami słoniny, ponieważ podczas pieczenia dzik mocno się wysusza. A chcemy przecież, aby nasze mięso było mięciutkie i soczyste i rozpływało się w ustach. Taki efekt też udało mi się osiągnąć.
Na szczęście dziczyzna jest coraz bardziej dostępna, można ją spotkać w dobrych sklepach mięsnych. Ja mam ten komfort, że mój tata jest myśliwym i dostarcza mi co jakiś czas takich pysznych smakołyków. Polecam wam więc ten przepis gorąco, bo mięso jest wyborne!



Pieczony udziec z dzika
Składniki:
- udziec z dzika (mój miał ok. 1,3 kg)
- ok. 7 dag słoniny
- ok. 2 szklanek wody
Na marynatę:
- 2-3 łyżki owoców jałowca
- 1.5 łyżki suszonego majeranku
- 1 łyżka kolendry w ziarnach
- 1 gałązka świeżego rozmarynu (lub 1.5 łyżki suszonego)
- 2 ząbki czosnku
- 3 łyżki octu jabłkowego (może też być balsamiczny)
- 4 łyżki oleju
- sól
- pieprz

Dodatkowo:
4 liście laurowe i 4 ziarna ziela angielskiego

Wszystkie składniki marynaty wrzucamy do moździerza i ucieramy.
Udziec dokładnie myjemy, sprawdzamy czy nie zostały pojedyncze elementy włosia dzika. Osuszamy papierowym ręcznikiem, przekładamy do naczynia w którym będzie się marynował. Mięso nacieramy dokładnie marynatą, dodajemy liście laurowe i ziele angielskie. Całość przykrywamy i wstawiamy do lodówki.
Czas marynowania: podobno im mięso dłużej się marynuje tym lepiej, myśliwi twierdzą, że należy zostawić je w marynacie na 3-4 dni. Mój udziec marynował się dokładnie 2.5 dnia :)



Gdy mięso będzie wystarczająco, według waszego uznania, zamarynowane wyjmujemy je z lodówki. Nożem nacinamy niewielkie wgłębienia i wtykamy w nie małe kawałki słoniny. Następnie przekładamy je do żaroodpornego naczynia, lub jak w naszym przypadku do prodiża. Ciężko mi stwierdzić, jaka temperatura panuje w jego wnętrzu, ale sądząc po czasie pieczenia, jak i informacji znalezionych w Internecie – mięso piekło się w temp. ok. 220 stopni C przez 2 godziny.

W połowie czasu, a więc po 1h przewracamy mięso na drugą stronę. W czasie pieczenia podlewamy niewielką ilością wody, powtarzamy podlewanie w miarę potrzeb.

Powstały w czasie pieczenia sos, przelewamy do miseczki i możemy nim polać mięso lub kaszę czy ziemniaki.

Mięso kroimy na niewielkie kawałki, powinno bez problemu odchodzić od kości. Podajemy z ulubionymi dodatkami, ja zaserwowałam je z pieczonymi ziemniaczkami oraz mieszanką sałat z sosem vinegrette.




Voilà! Smacznego,
Weronika


Komentarze

Prześlij komentarz